Archiwum grudzień 2015


gru 29 2015 Stosunkowo miłe i udane święta
Komentarze (0)

Święta, święta i po świętach. Na Wigilię i Boże Narodzenie wyjechaliśmy z mężem do mojej rodzinki. Był spokój, cisza nikt nam nie przeszkadzał, no po za naszym maluszkiem, który lubi ostatnio głośno krzyczeć. Było super. Bardzo odpoczelismy. Najbardziej od wtrącania i wpieprzania się w nasze życie. Wigilię najpierw odbebnilismy w domu rodzinnym męża. Mamusia gotowała wszystko. Nie powiedziała że trzeba i chce żeby jej pomóc że zrobi a potem miała jakieś "ale" że sama wszystko robiła. Normalka. Na porządku dziennym. Po wigilli pojechaliśmy więc gdzie indziej. Wypad udał się naprawdę świetnie. Jestem happy bo wypoczelam. Nawet uprawialismy z mężem niezły sex bo odrazu nabrał ochoty. Powiem wam że było świetnie. Rozluźnił się i dał nawet co innego nie protestował poraz pierwszy. Tak więc było nam bardzo dobrze. Zero kłótni dąsania się na siebie. Wróciismy do domu i znów się zaczyna. Atmosfera jest nerwowa. No trudno. Jakoś to przetrzymamy. Dziecko dostało mnóstwo prezentow. Jak wróciłam wczoraj od lekarza to mąż stwierdził że trzeba schować niektóre. Nawet chyba wiem czyj to pomysł. Oczywiście mamuski. Twierdzi że dziecko ma za dużo zabawek. Jak widzę ile mają inne dzieci, to śmiem twierdzić że moje ma naprawdę malutko. Czasem mam wrażenie ze zazdroszczą że moje dziecko ma tyle a oni nie mieli kiedy byli mali ich dziecko też tyle nie miało bo czasy inne były. No schowałam dla świętego spokoju niektóre żeby się już nie kłócic z mężem bo naprawdę tego nie chcę. Nie chcę żeby przez jakieś głupoty rozwaliło się nasze małżeństwo. Jeśli sami go sobie nie spieprzymy to nie pozwolę żeby kto inny to zrobił. Najgorzej jest jak inni się wpieprzaja a już zwłaszcza rodzinka. Nie potrzebuje rad od kogoś że jestem taką czy taką matką. Nie od kogoś kto nawet własnego dziecka nie wykapal kiedy było male i kto po trzech miesiącach zostawił dziecko w domu i poszedł do pracy. Bo ja uważam że jestem dobrą matką. A że czasem głośniej krzyknę to jeszcze nie znaczy że jestem franca. Czasem trzeba podnieść głos. Ja wychowam swoje dziecko po swojemu. Nie będę przyjmować rad od kogoś kto nie do końca dopilnował swoje dziecko i nie do końca wychował je na ideał. I nie ma sobie chyba nic do zarzucenia. Za bardzo chyba nie próbował robić noc z tym jak to dziecko zaczynało swoją historię z alkoholem ipiciem. Nie próbował pomoc. Ja to robiłam przez ostatnich pięć lat. Próbowałam i pomogłam na ile mogłam. Mąż czasem wypije, ale bardziej przy okazji. Nie tygodniami. Jak wcześniej. Na sylwestra wybieramy się znów do moich. Znów odpocząć. Choć troszkę. Mam nadzieję że wy również spędziliscie stosunkowo udane święta bez obzarstwa i problemów. Miłego dnia życzę

gru 23 2015 Święta już tuż tuż, lecz nastroju nie...
Komentarze (3)
Święta nadchodzą pełną parą, co czuć już z kuchni. Teściowa gotuje bigos, śmiem twierdzić że kapusta nie była całkiem świeża a wędlina, którą smaży nie pachnie za ładnie. Nie mam jak wejść do kuchni i zrobić coś dla siebie. Mąż, hm mąż mój wczoraj przesadził bo trochę za dużo wypil po pracy i dziś odsypia leczy kaca, żeby na jutro być w gotowości. Pożytku zero dzisiaj z niego będzie. Od lat nie lubi świąt zresztą tak jak ja ostatnio. Gdyby niecto że nasze dziecko jest zbyt male święta raczej spędzilibysmy gdzie indziej. Może gdzieś na wyjezdzie. I tak bardziej bym wolała. Nie siedzenie w domu z rrodziką ze sztucznymi uśmiechami. Udawaniem że wszystko jest Ok. Gdybyśmy mieli własne M. Zadbałabym o odpowiednią oprawe tych świąt oraz świąteczna atmosferę. Udekorowalabym sobie pięknie stół, pewnie jak ten ze zdjęcia coś w takich cudnych świątecznych kolorach. Mieszkanie pachniałoby aromatem świąt. Pomarańczami cynamonem anyżkiem. Mąż może na nowo polubiłby święta. No, ale to narazie tylko marzenie. Może kiedyś się spełni. Mam taką nadzieję. Będzie choinka duża taka do sufitu z mnóstwem bombek i światełek. Będzie pachnąco i kolorowo dla mojego synka żeby się dzieciątko cieszyło. Ale to wszystko będzie kiedyś. Teraz jest jak jest i musimy to jakoś przetrwać
gru 16 2015 Spór o choinkę z teścioką
Komentarze (2)

Długo mnie tu nie było. Nie zaglądałam i nie pisałam, ale też czasu nie miałam. Dzieciątko moje chore było i nie miałam po prostu siły nic pisać. Bo kiedy szedł już spać, myślałam tylko żeby się położyć, ale najpierw ogranąc bałagan, który robił codziennie pomyc. No wiadomo codzienność. Kiedy już wyzdrowiał zobaczył choinkę u lekarza bardzo ucieszył się na jej widok. Wczesniej nie rozumiał co to bo był za mały a teraz ten widokgo cieszy. Więc obiecałam mu że ubierzemy taką. Sam bedzie ubierał ja mu tylko pomoge. Lampki założe. Bombki powiesi sobie sam. ucieszył się bardzo. No więc poszliśmy całą trójką na zakupy z tatą. Kupiliśmy ładne nowe bombki, lampeczki i poszliśmy do domu. Z nadzieją ubrania na drugi dzień choinki. A tu masz! Jak teściowa usłyszała to oburzenie totalne wywołałam. Nie wolno! Nie ubierzemy. Że dopiero przed wigilia. Szczena mi opadła a ciśnienie podskoczyło niesamowicie. Powiem wam szczerze. Ja już w tym domu nie mogę i długo nie wytrzymam. Nie dość że obserwują podsłuchuja to jeszcze nic nie można. Mam po prostu dość. Mam wrażenie że siedze w domu wariatów. I niestety, ale zaczynam myśleć nad przeprowadzka. Muszę sobie jakoś to poukładać z mężem się dogadać i finito. Nie zamierzam tu mieszkać. Bynajmniej nie do końca życia i mój mąż bedzie musiał to zrozumieć. Moje dziecko nie dość że śniegu nie zna bo go nie ma na dworze to jeszcze nie ma własnego pokoiku. Nie może sobie jeszcze choinki postawić. Zero prywatności i jeszcze ci powiedzą " czuj sie jak u siebie w domu" nosz k.rwa czuje się rzeczywiście. Wyniose się nie bedzie nikt mi mówił kiedy mam robić to czy to. Nie ma się nawet jak popieprzyć w tym domu bo zaraz wszystko było by słychać. Trzeba wyjść do garażu albo gdzie indziej. Jeszcze cię kurwa pytają gdzie idziesz. Ludzi którzy mają prawie 40 lat. Gdzie idziesz? I kiedy wrócisz. Totalna psychoza

gru 03 2015 Boli? To dobrze. Niech boli
Komentarze (0)

Straszne mam dziś zakwasy od ćwiczeń, ale i tak nie odpuściłam i te kilka minut musiałam się rozruszać. Najgorzej boli brzuch od robienia brzuszków no i nogi od przysiadów. To normalne po tak długim nie ruszaniu się prawie wcale i nie uprawianiu sportu. Ból i zakwasy niesamowite, ale cieszę się z tego bo wiem że jak się nie poddam będzie tylko lepiej. Bo kto powiedział że bez cierpienia i wyrzeczeń się uda. Nie udało by sie wtedy. Nie ma nic za darmo. Dieta na plus polubiłam ją robię sobie smaczne rzeczy tylko dla siebie takie ktore ja lubię. Piję dużo dużo wody nawet 3 litry dziennie plus herbata czerwona i zielona. Zastanawiam się nad piciem pokrzywy. Kiedyś już ją piłam i czułam się wtedy mniej opuchnięta. Waga nawet ruszyła trochę bo trochę, ale wreszcie coś bo aż 2 kilogramy może nie będzie tak źle. Zastanawiam się nad zakupem skakanki, hula-hop może jakieś hantelki. Poszłabym też chętnie pobiegać, niestety jednak pogoda nie sprzyja temu i mogłabym sobie tylko zaszkodzić. Zimno mokro i nieprzyjemnie. Dziecko mam chore i z niewyspania padam na pysk. Walnę sobie teraz kawusie i biorę się za pisanie listu do mojego osobistego Świętego Mężo- Mikołaja zobaczymy co dostane. Ten obrazek to sama prawda. Boli?... to dobrze, niech boli. Wytrzymam to. Słabość opuszcza moje ciało. Brawo Ja.

gru 02 2015 Moj cel piekna figura i kilka kilo mniej
Komentarze (0)

Mój cel. Wyglądać mniej więcej jak pani ze zdjęcia. Dziś już po treningu,jestem zmęczona jak diabli, czuję wszystkie mięśnie, ale jestem szczęśliwa. Małymi kroczkami do przodu, do celu, staram się dawać radę. Byle się tylko nie załamać. Chciałabym znów wyglądać pięknie i atrakcyjnie. Móc włożyć na siebie mnóstwo ubrań, które zalegają w mojej szafie. Ubrań za kilka tysięcy złotych. Nie nie wyrzuciłam ich i nikomu nie podarowałam. Czekają aż mi się uda. Nie przyjmuję do wiadomości że może być inaczej. I tak już sobie w mordę pluje że dopuściłam do tego i znów wyglądam jak wyglądałam ileś lat temu. Nie mogę sobie tego darować. Mykam ugotować sobie fit obiadek. Dobrego dnia dla was ludki