Święta nadchodzą pełną parą, co czuć już z kuchni. Teściowa gotuje bigos, śmiem twierdzić że kapusta nie była całkiem świeża a wędlina, którą smaży nie pachnie za ładnie. Nie mam jak wejść do kuchni i zrobić coś dla siebie. Mąż, hm mąż mój wczoraj przesadził bo trochę za dużo wypil po pracy i dziś odsypia leczy kaca, żeby na jutro być w gotowości. Pożytku zero dzisiaj z niego będzie. Od lat nie lubi świąt zresztą tak jak ja ostatnio. Gdyby niecto że nasze dziecko jest zbyt male święta raczej spędzilibysmy gdzie indziej. Może gdzieś na wyjezdzie. I tak bardziej bym wolała. Nie siedzenie w domu z rrodziką ze sztucznymi uśmiechami. Udawaniem że wszystko jest Ok. Gdybyśmy mieli własne M. Zadbałabym o odpowiednią oprawe tych świąt oraz świąteczna atmosferę. Udekorowalabym sobie pięknie stół, pewnie jak ten ze zdjęcia coś w takich cudnych świątecznych kolorach. Mieszkanie pachniałoby aromatem świąt. Pomarańczami cynamonem anyżkiem. Mąż może na nowo polubiłby święta. No, ale to narazie tylko marzenie. Może kiedyś się spełni. Mam taką nadzieję. Będzie choinka duża taka do sufitu z mnóstwem bombek i światełek. Będzie pachnąco i kolorowo dla mojego synka żeby się dzieciątko cieszyło. Ale to wszystko będzie kiedyś. Teraz jest jak jest i musimy to jakoś przetrwać
Dodaj komentarz