Najnowsze wpisy


sty 13 2016 Dieta jest męcząca i stresująca
Komentarze (0)
Jstem od jakiegoś czasu na diecie. Nie widzę jednak efektów i bardzo mnie to dobija. Nie mam przez to humoru i ciągle chodzę zła. Zamiast schudnąć mam wrażenie że tyje. Waga pokazała dwa kilogramy więcej. Nie mam już sił. Mąż mówi że bardzo ostatnio zrobiłam się nerwowa. No uprzedzałam go o tym. Przez jakiś czas tak pewnie będzie. Nie mogę zjeść tego co On choć bardzo bym czasem chciała. On ma przytyć a ja schudnąć. Jak pogodzić te dwie diety? Trudne to wszystko. Atmosfera w domu napięta i to dość bardzo teściowa znów się wtrąciła i już nie wytrzymałam krzyklam i to bardzo. Bo mam dość takich sytuacji. Ostatnio wzięłam do ręki popsutą pokrywę od garnka i odpadło uszko a ta z dziubem do mnie. Popsułas dziewczyno mi pokrywkę. Nie wytrzymałam rozdarłam gebę. A potem się rozpłakałam. Trudno mi tu wytrzymać. Później teśc coś głupiego jeszcze powiedział do mojego dziecka na mój temat. Krzyknęłam. Tym razem mój mąż stanął po mojej stronie bo mnie prowokują. Choć raz
sty 07 2016 Każdy związek się rozwala gdy ktoś trzeci...
Komentarze (0)

Dzien dobry. Dawno nie zaglądałam na mojego bloga i dawno nic nie pisałam. Nie miałam czasu na Sylwestra wyjechałam z mężem ponownie do mojej rodzinki i było super. Tak znowu było super. Mąż się znów idealnie spisał. Pozwolił na wszystko i było fajnie. Zero kłótni, zero dąsania się na siebie, zero krzyków. Mnóstwo przytulania ,calowania, brak nerwów. No i przyszedł czas powrotu do domu. Powrotu do codzienności. Pierwszy Dzien jakoś zleciał a potem znowu zaczyna się wszystko psuć. Zaczynamy warczeć. Wczoraj znów się kłóciliśmy tyle że nie była to kłótnia z powodu mojego ani mojego męża. Przez co? A przez to że teściowa się znów wtrąciła. Tak znów. Bo ciągle się w coś wtrąca i przez to się ciągle kłócimy. Zawsze musi mieć inne zdanie. Za bardzo chciałaby rządzić nami i naszym dzieckiem. Za bardzo chciałaby nas wychowywać pomimo naszego wieku. Zbliżamy się do 40-stki a ona myśli że ciągle bedzie nami rządzić. Nic z tego kobieto! Nie mną. Przez wczorajszą kłótnie maz się do mnie nie odzywa, więc ja nie odzywam się do niej. Nie mam zamiaru. Mam wrażenie że prubuje zniszczyć nasze małżeństwo. Jest to bardzo możliwe. Pamiętam jak kiedyś mąż mi powiedział kiedy jeszcze nie byliśmy małżeństwem ze jego mama mnie nie lubi. Bo nie jestem bogata i nie mam własnego domu. Jakby ona była jakąś bogaczką. Myślałby kto że ona taka majetna była. Olałam to. I mam gdzieś jej zdanie na ten temat. Nie jest nigdzie w konstytucji zapisane że żona ma do domu majątki wnosić. Że ma dom sponsorowac. Mąż ma obowiązek zapewnić żonie przyszłość. A teściowa to tylko dodatek do męża. Nie brałam z nią ślubu tylko z mężem i jej zdanie mnie mało interesuje. Nie ważne! . Teściowa nawet chce być mądrzejsza od lekarza. Bo co? Bo twierdzi że dziecko jest chore. Ma katar i kaszle. No jest chore to dziecko . Hm. Lekarz choroby u niego nie stwierdził. Dziecko jest za chude. Jej były pulchne. Nie nie jest do cholery ! Moje dziecko ma prawidłową wagę i nie jest grubasem. Jej dzieci były ciągle noszone. No widać chyba za dużo bo nosili wszyscy mama tata rodzinka i koleżanki i znajome które z nim zostawały. No i jest trochę mało zaradne. Bo jest niestety. Nie może poradzić sobie z życiem. Dziecko ma za dużo zabawek. Nie sadzę, inne mają więcej Ona najchętniej wszystkie by mu pochowała. Jej dzieci nie miały tyle. Helou była komuna. Dzieci w ogóle mało miały. Gotuje obiad, wtrąca się. W dziecko się wtrąca. Mama nie dobra jest mowi. Babcia jest może dobra. Babcia nawet nie pomyślała zeby na spacer z dzieckiem wyjść kiedykolwiek ale jest dobra. I chciałaby wychowywać dziecko. Swojego do końca idealnie nie umiała wychować bo mój mąż ideałem nie jest. Nie twierdzę że jest. No czyjeś by teraz chciała. Sama sobie wychowam. I będę mieć pretensje tylko do siebie jeśli będzie źle wychowane. Nie do kogoś. W tym domu nie da się wstrzymać to gorzej niż dom wariatów, tam przynajmniej się cieszą chorzy. Pocieszam się tym że niedługo pojadę znów i zrobię sobie ferie. Wezme dziecko i pojedziemy. Bedziemy mieć troszkę spokoju. Jak tylko mąż będzie miał wolne od pracy to dołączy do mnie i znów się odstresujemy. Kiedy wracamy tutaj mąż znów nie ma na nic ochoty nie da się dotknąć ani nic. Chociaż pewnie by chciał. No ale tutaj gumowe uszy są. Nawet spokojnie się pieprzyc nie można bo zaraz wszystko byłoby słychać. Jak będzie okazja to poszukamy czegoś własnego. Narazie nie ma jak. Musimy to jakoś wytrwać. A ja teraz wiem już że wszystko robią złośliwie. Jestem w kuchni zaraz przychodzi. No bo trzeba obserwować. Co się robi w tej kuchni. Wrrrr. Kiedyś nie wytrzymam . ostatnio ktoś dodał komentarz pod moim postem że jak mi bigos teściowej nie pasuje to moge coś tam.... Życzę tej osobie żeby miała tak samo. Zobaczymy jak wtedy zaśpiewa. Dobrego dnia dla was wszystkich moje ludki.

gru 29 2015 Stosunkowo miłe i udane święta
Komentarze (0)

Święta, święta i po świętach. Na Wigilię i Boże Narodzenie wyjechaliśmy z mężem do mojej rodzinki. Był spokój, cisza nikt nam nie przeszkadzał, no po za naszym maluszkiem, który lubi ostatnio głośno krzyczeć. Było super. Bardzo odpoczelismy. Najbardziej od wtrącania i wpieprzania się w nasze życie. Wigilię najpierw odbebnilismy w domu rodzinnym męża. Mamusia gotowała wszystko. Nie powiedziała że trzeba i chce żeby jej pomóc że zrobi a potem miała jakieś "ale" że sama wszystko robiła. Normalka. Na porządku dziennym. Po wigilli pojechaliśmy więc gdzie indziej. Wypad udał się naprawdę świetnie. Jestem happy bo wypoczelam. Nawet uprawialismy z mężem niezły sex bo odrazu nabrał ochoty. Powiem wam że było świetnie. Rozluźnił się i dał nawet co innego nie protestował poraz pierwszy. Tak więc było nam bardzo dobrze. Zero kłótni dąsania się na siebie. Wróciismy do domu i znów się zaczyna. Atmosfera jest nerwowa. No trudno. Jakoś to przetrzymamy. Dziecko dostało mnóstwo prezentow. Jak wróciłam wczoraj od lekarza to mąż stwierdził że trzeba schować niektóre. Nawet chyba wiem czyj to pomysł. Oczywiście mamuski. Twierdzi że dziecko ma za dużo zabawek. Jak widzę ile mają inne dzieci, to śmiem twierdzić że moje ma naprawdę malutko. Czasem mam wrażenie ze zazdroszczą że moje dziecko ma tyle a oni nie mieli kiedy byli mali ich dziecko też tyle nie miało bo czasy inne były. No schowałam dla świętego spokoju niektóre żeby się już nie kłócic z mężem bo naprawdę tego nie chcę. Nie chcę żeby przez jakieś głupoty rozwaliło się nasze małżeństwo. Jeśli sami go sobie nie spieprzymy to nie pozwolę żeby kto inny to zrobił. Najgorzej jest jak inni się wpieprzaja a już zwłaszcza rodzinka. Nie potrzebuje rad od kogoś że jestem taką czy taką matką. Nie od kogoś kto nawet własnego dziecka nie wykapal kiedy było male i kto po trzech miesiącach zostawił dziecko w domu i poszedł do pracy. Bo ja uważam że jestem dobrą matką. A że czasem głośniej krzyknę to jeszcze nie znaczy że jestem franca. Czasem trzeba podnieść głos. Ja wychowam swoje dziecko po swojemu. Nie będę przyjmować rad od kogoś kto nie do końca dopilnował swoje dziecko i nie do końca wychował je na ideał. I nie ma sobie chyba nic do zarzucenia. Za bardzo chyba nie próbował robić noc z tym jak to dziecko zaczynało swoją historię z alkoholem ipiciem. Nie próbował pomoc. Ja to robiłam przez ostatnich pięć lat. Próbowałam i pomogłam na ile mogłam. Mąż czasem wypije, ale bardziej przy okazji. Nie tygodniami. Jak wcześniej. Na sylwestra wybieramy się znów do moich. Znów odpocząć. Choć troszkę. Mam nadzieję że wy również spędziliscie stosunkowo udane święta bez obzarstwa i problemów. Miłego dnia życzę

gru 23 2015 Święta już tuż tuż, lecz nastroju nie...
Komentarze (3)
Święta nadchodzą pełną parą, co czuć już z kuchni. Teściowa gotuje bigos, śmiem twierdzić że kapusta nie była całkiem świeża a wędlina, którą smaży nie pachnie za ładnie. Nie mam jak wejść do kuchni i zrobić coś dla siebie. Mąż, hm mąż mój wczoraj przesadził bo trochę za dużo wypil po pracy i dziś odsypia leczy kaca, żeby na jutro być w gotowości. Pożytku zero dzisiaj z niego będzie. Od lat nie lubi świąt zresztą tak jak ja ostatnio. Gdyby niecto że nasze dziecko jest zbyt male święta raczej spędzilibysmy gdzie indziej. Może gdzieś na wyjezdzie. I tak bardziej bym wolała. Nie siedzenie w domu z rrodziką ze sztucznymi uśmiechami. Udawaniem że wszystko jest Ok. Gdybyśmy mieli własne M. Zadbałabym o odpowiednią oprawe tych świąt oraz świąteczna atmosferę. Udekorowalabym sobie pięknie stół, pewnie jak ten ze zdjęcia coś w takich cudnych świątecznych kolorach. Mieszkanie pachniałoby aromatem świąt. Pomarańczami cynamonem anyżkiem. Mąż może na nowo polubiłby święta. No, ale to narazie tylko marzenie. Może kiedyś się spełni. Mam taką nadzieję. Będzie choinka duża taka do sufitu z mnóstwem bombek i światełek. Będzie pachnąco i kolorowo dla mojego synka żeby się dzieciątko cieszyło. Ale to wszystko będzie kiedyś. Teraz jest jak jest i musimy to jakoś przetrwać
gru 16 2015 Spór o choinkę z teścioką
Komentarze (2)

Długo mnie tu nie było. Nie zaglądałam i nie pisałam, ale też czasu nie miałam. Dzieciątko moje chore było i nie miałam po prostu siły nic pisać. Bo kiedy szedł już spać, myślałam tylko żeby się położyć, ale najpierw ogranąc bałagan, który robił codziennie pomyc. No wiadomo codzienność. Kiedy już wyzdrowiał zobaczył choinkę u lekarza bardzo ucieszył się na jej widok. Wczesniej nie rozumiał co to bo był za mały a teraz ten widokgo cieszy. Więc obiecałam mu że ubierzemy taką. Sam bedzie ubierał ja mu tylko pomoge. Lampki założe. Bombki powiesi sobie sam. ucieszył się bardzo. No więc poszliśmy całą trójką na zakupy z tatą. Kupiliśmy ładne nowe bombki, lampeczki i poszliśmy do domu. Z nadzieją ubrania na drugi dzień choinki. A tu masz! Jak teściowa usłyszała to oburzenie totalne wywołałam. Nie wolno! Nie ubierzemy. Że dopiero przed wigilia. Szczena mi opadła a ciśnienie podskoczyło niesamowicie. Powiem wam szczerze. Ja już w tym domu nie mogę i długo nie wytrzymam. Nie dość że obserwują podsłuchuja to jeszcze nic nie można. Mam po prostu dość. Mam wrażenie że siedze w domu wariatów. I niestety, ale zaczynam myśleć nad przeprowadzka. Muszę sobie jakoś to poukładać z mężem się dogadać i finito. Nie zamierzam tu mieszkać. Bynajmniej nie do końca życia i mój mąż bedzie musiał to zrozumieć. Moje dziecko nie dość że śniegu nie zna bo go nie ma na dworze to jeszcze nie ma własnego pokoiku. Nie może sobie jeszcze choinki postawić. Zero prywatności i jeszcze ci powiedzą " czuj sie jak u siebie w domu" nosz k.rwa czuje się rzeczywiście. Wyniose się nie bedzie nikt mi mówił kiedy mam robić to czy to. Nie ma się nawet jak popieprzyć w tym domu bo zaraz wszystko było by słychać. Trzeba wyjść do garażu albo gdzie indziej. Jeszcze cię kurwa pytają gdzie idziesz. Ludzi którzy mają prawie 40 lat. Gdzie idziesz? I kiedy wrócisz. Totalna psychoza